Translate

sobota, 19 stycznia 2013

Kwiat pod parasolem, czyli o dwóch niewidomych w trakcie wędrówki

Łatwo jest kochać, gdy mamy siebie obok. Łatwo jest być dla drugiej osoby uprzejmym i życzliwym, gdy ma się świadomość, że ona to ciepło odwzajemnia.
Łatwo jest być razem, gdy nas to dużo nie kosztuje, gdy nie trzeba rezygnować z siebie, gdy jest to przyjemne.
Ale czy na pewno mamy wtedy do czynienia z miłością?
     Ostatnio dopadł nas trudny czas. To nie jedyne cięższe chwile, które przeżywaliśmy razem, ale chyba te były najdłuższe. Pojawiło się wiele wątpliwości, pytania: ,,Czy to wszystko ma sens? Czy warto jeszcze walczyć?’’ Było nam ciężko, ale udało się. Przetrwaliśmy RAZEM. Teraz wierzymy, że było nam to dane, aby móc podzielić się z Wami: pokazać Kogoś, komu zawdzięczamy nasze zwycięstwo.
     Sytuację w jakiej byliśmy można porównać do sytuacji dwóch niewidomych z Ewangelii wg św. Mateusza (Mt9, 27-31). Oboje podczas tego czasu błąkaliśmy się w domysłach i ukrywaniu prawdy. Zachowywaliśmy się jak osoby, które nie widzą. Uparcie dążyliśmy do tego, by mieć rację. Nie patrzyliśmy na siebie nawzajem, bo byliśmy zaślepieni sobą, własnym egoizmem. A w czasie kryzysu potrzeba konkretnego działania, podjęcia ,,odpowiedzialnych kroków’’.
Tak właśnie uczynili wspomniani wcześniej niewidomi. Oni dosłownie zaczęli wykonywać kolejne kroki. Zdecydowali się ruszyć za tym, który, jak wierzyli, da im to, czego potrzebują. Na początku, gdy chcieliśmy coś z tym stanem zrobić, brakowało nam wiary, że nasze działanie cokolwiek zmieni. Stąd było to nieskuteczne.
Gdy podejmuje się konkretne działanie trzeba wierzyć, że ono przyniesie pożądany skutek. Wiara w osiągnięcie celu jest wręcz kluczowa i czasem w tych wspólnych zmaganiach tylko ona pozostaje i okazuje się być ostatnim kołem ratunkowym.
W Ewangelii widzimy, że Jezus pyta niewidomych, czy wierzą, że On może uzdrowić ich wzrok i dać im przejrzenie. Słowami: „Tak, Panie” wyrażają oni właśnie wiarę.
Słuchajcie, po wielu próbach wyjścia z kryzysu i przywrócenia poprzedniego stanu zgody i zrozumienia, w końcu przekonaliśmy się, że nie damy rady własnymi siłami pokonać tych przeciwności. Zwróciliśmy się do tego, który dał nam siebie i On na nowo odbudował w nas jedność. Byliśmy taką dwójką niewidomych, zaślepioną w swoich własnych racjach i nie widzącą się nawzajem. W tej całej beznadziei wręcz zmusiliśmy się do wspólnej modlitwy i zawierzyliśmy Jezusowi, że tylko On jest w stanie zmienić tę sytuację. I tak jak dotknął oczu niewidomych, tak dotknął naszych serc, by na nowo otworzyły się na siebie, na miłość.
Paweł: Któregoś dnia, zdecydowaliśmy, że razem staniemy przed Panem. Podczas modlitwy chcieliśmy oddać Panu wszystko to, co kryło się w naszych sercach. Otworzyłem Pismo Święte, tak po prostu, nie szukając konkretnej księgi i znalazłem właśnie ten fragment z Ewangelii wg św. Mateusza:
Gdy Jezus odchodził stamtąd, szli za Nim dwaj niewidomi którzy wołali głośno: «Ulituj się nad nami, Synu Dawida!» Gdy wszedł do domu niewidomi przystąpili do Niego, a Jezus ich zapytał: «Wierzycie, że mogę to uczynić?» Oni odpowiedzieli Mu: «Tak, Panie!» Wtedy dotknął ich oczu, mówiąc: «Według wiary waszej niech wam się stanie!» I otworzyły się ich oczy, a Jezus surowo im przykazał: «Uważajcie, niech się nikt o tym nie dowie!» Oni jednak, skoro tylko wyszli, roznieśli wieść o Nim po całej tamtejszej okolicy.”
 Przeczytałem go Adze, a ona powiedziała, że bardzo dotknął jej serca. Nigdy wcześniej nie słyszała o tej scenie z Pisma, o uzdrowieniu dwóch niewidomych. (Aga: A myślałam, że już żaden fragment Ewangelii pod względem treściowym mnie nie zaskoczy!) To tak bardzo pasowało do naszej sytuacji.
Jezus nie mówi o jednym niewidomym, albo o trzech, czy o tłumach. Mówi konkretnie o dwóch! Mało tego, my także byliśmy.. niewidomi.
 Jezus przez swoje Słowo przywrócił nam wewnętrzny wzrok dotykając naszych serc. Zdecydowaliśmy się o tym napisać, by podzielić się z Wami doświadczeniem wspólnej wędrówki podczas kryzysu oraz przede wszystkim, by przekazać, ze Bóg troszczy się o mnie i o Ciebie, i odpowiada! Odpowiada na moje i Twoje potrzeby. Do tego tylko potrzeba nam wiary, ze On jest to w stanie zrobić.

Wszystko co wartościowe i piękne wymaga od nas wysiłku i przełamywania siebie, lecz kwiat nigdy nie jest w stanie sam dla siebie wytworzyć wody. Potrzebuje deszczu.
     Tym, który chce ożywiać i Twoje serce, w relacji z tą drugą osobą, jest właśnie Bóg.
Czy w czasie kryzysu nie trzymamy kurczowo parasola podczas deszczu..?


Aga i Paweł